Aktualności


Wielki Post 2024r - Rozważania wielkopostne - cz.2


W poprzednim rozważaniu mówiliśmy o nawróceniu myśli, uczuć i woli, to znaczy o nakierowaniu ich na Boga, który jest - niezależnie od tego, co nam się wydaje - fundamentem i horyzontem naszego człowieczeństwa. Biblijne wezwanie "Nawróćcie się do Mnie..." narażone jest jednak nie tylko na odrzucenie, ale również na niezrozumienie oparte skądinąd na dobrych intencjach. Często mówimy sobie tak: Ewangelia wskazuje nam na doskonałe prawo moralne, wzywa do bycia dobrym i szlachetnym; chodzi więc teraz o to, aby zakasać rękawy, więcej pracować nad sobą, a w szczególności robić wszystkim dobrze... No cóż! praca nad sobą to rzecz niezbędna, ale jeśli do niej właśnie sprowadzimy ewangeliczne orędzie to znaczy, że nie rozumiemy, czym jest chrześcijaństwo. Wiara nie polega na przyjęciu prawa, systemu moralnego, filozoficzno-teologicznej wizji świata. Wszystkie te rzeczywistości towarzyszą, rzecz jasna, wierze, nie stanowią jednak jej istoty. Wiara bowiem jest łaską! W tym sensie chrześcijaństwo nie jest religią, to znaczy poszukiwaniem Boga przez człowieka, ale właśnie wiarą - to Bóg szuka człowieka. Zaś wezwanie do nawrócenia oznacza przede wszystkim bezinteresowne samoudzielenie się Boga człowiekowi. W tej perspektywie traci swoje ostrze, a nawet jakikolwiek sens, powtarzane często stwierdzenie, że przecież niewierzący również mogą żyć uczciwie, a niejednokrotnie są bardziej sympatyczni i mądrzy od chodzących co niedzielę do kościoła. Nie po to uczestniczy się we Mszy św., aby być lepszym niż inni, ale po to, by móc szczerze wyznać: Stoję, Panie, przed Tobą, ze swoimi ograniczeniami, grzechami, złudzeniami. Nie jestem lepszy od innych. I dlatego chcę złożyć całą nadzieją w Twojej śmierci i zmartwychwstaniu. Nadzieję na to, że zwycięży we mnie dobro i piękno, i że nie ominie mnie Niebo, czyli stan pokoju, szczęścia i miłości. Nie bądź więc wierzącym lub niewierzącym moralizatorem, ale stań w prawdzie i nie próbuj okroić ludzkiej nadziei do wymiarów własnego brzucha!

Myliłby się ten, kto by sądził, że skoro tak się rzeczy mają, to trzeba przyjąć postawę "Jakim mnie, Panie Boże, stworzyłeś, takim mnie masz". Otwarcie się, oczekiwanie są tylko pozornie bierne. Oczekujący musi nauczyć się oczekiwać. W przeciwnym razie nie zauważy, nie zorientuje się, "przegapi" kluczowy moment. Dlatego też Kościół proponuje trzy klasyczne środki, które pomogą nam skupić uwagę i otworzyć serce: post, jałmużna, modlitwa. Głupcem jest ten, kto sądzi, że w dobie internetu "średniowieczne" praktyki przeżyły się (to rozpowszechnione mniemanie jest zadziwiająco sprzeczne z równie rozpowszechnionym zachwycaniem się praktykami religii Wschodu). Post pomoże Ci przypomnieć sobie, że jesteś uzależnionym od wielu czynników stworzeniem, a zatem nie jesteś bogiem (dla wielu nie jest to takie oczywiste). Jałmużna pozwoli Ci odkryć w pewnej mierze Twoje przywiązanie do pieniądza, egoizm i chciwość (tylko nie wmawiaj sobie, że swoim groszem uratujesz kogokolwiek). Modlitwa... No właśnie! Czym dla Ciebie jest modlitwa? Modlisz się? W jaki sposób? Po co?

Dariusz Kowalczyk, jezuita